piątek, 12 lipca 2013

Zatrute życie Goldberg

 
Opowidanie 1/ część 3 :)
Miłego czytania :)
 
Byłyśmy na zewnątrz, cała sytuacja była przynajmniej dziwna.
- To ciąża urojona. Dla absolutnej pewności kazałam oznaczyć poziom beta HCG, ale to tylko formalność. - odezwałam się jako pierwsza.
-Jest Pani pewna.-spytała
-Tak, to pewne, zostawimy ją na jeden dzień, a potem wyśle ją do Psychiatry.
Znów weszłyśmy do gabinetu.
-Pani Krystyno zostawie Panią na obserwacje, a potem wyśle na terapie do psychiatry.
-Co z dzieckiem i dlaczego chce mnie pani wysłać do psychiatry- uniosła się.
-Ola, zostaw mnie samą. Pani Krystyno potem Pani powiem, a teraz pójdziemy do sali nr. 5, i się Pani położy na łóżku. Przebadam pacjentki, i do Pani przyjde- podeszła do Nas pielęgniarka i wzięła moją psychicznie chorą pacjentkę.
Od teraz bałam się, znów będe miała przechlapane, lub ona wpakuje mnie w jakieś kłopoty. Po mym policzku spłynęła 1 samotna łza, na myśl o psychicznie chorym Karolu, który poszczelił Piotra. Bałam się coraz bardziej, znów kłopoty, kolejne łzy pojawiały się na moich policzkach. Nie chciałam stracić Piotra i jego "przyjaźni", tak to nazywałam choć czułam o wiele więcej. Chciałam cofnąć czas i nie odejść od Gawryły. Musiałam sobie zrobić przerwe. Chwile później byłam już w bufecie Pani Marii. Przy jednym ze stolików siedział Piotruś, sam. Podeszłam do niego.
- Mogę się dosiąść?- spytałam i popatrzyłam mu głęboko w oczy
- Tak, jasne usiądź- odpowiedzial zmieszany.
Chciałam się na niego rzucić, wycałować, poprzytulać i krzyczeć na cały głos, że go kocham, lecz coś mnie blokowało.
- Co u Ciebie, Piotr- spoliczkowałam się w myślach.
- Nic, może być- odpowiedział oschle
Wiedziałam jak go to boli, nie chciałam dalej ciągnąć tej bez uczuciowej rozmowy.
-Muszę iść na dyżur, mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy- uśmiechnęłam się i poszłam do mojej pacjentki. Nie długo po tym byłam już w sali.
-Dzień Dobry- odezwała się
-  Jak się pani czuje- zapytałam i usiadłam na jej łóżku
-To co z moim dzieckiem- spytała
-Pani Krystyno... Pani... nigdy nie była w ciąży, to była ciąża urojona, według procedur muszę Panią wysłać do psychiatry. Chciałabym się spotkać z Pani partnerem.
-To przez Panią, on ze mną zerwał. To wszystko przez Panią. Proszę wyjść i nie chce już Pani oglądać. Zemszcze się. -warknęła
Wyszłam, mam dość kłopotów. Chciałam się teraz przytulić do Piotra. Powiedzieć zwykłe " Kocham Cię"...
Następny dzień
Obudził mnie sygnał komórki. Dostałam 20 pustych sms'ów od nieznajomego numeru, trochę się bałam. Położyłam głowe z powrotem na poduszke. :)
Jednak nadal myślałam, czy coś mi grozi. Usłyszałam dzwonek telefonu.
-Hana Goldberg, słucham.
-...
-Jak to nie ma, zaginęła?!
-...
-Już jade.
Wyleciałam jak z procy, ubrałam się i bez śniadania wyruszyłam do szpitala, moja pacjentka Krystyna zagięła, wszystkie jej rzeczy. Nic, kompletnie nie ma. Coraz poważniej zastanawiałam się, czy coś mi grozi, ze strony chorej psychicznie pacjentki. Byłam załamana, niby jestem bezpieczna w szpitalu, ale jednak nie wiadomo, co zrobi ta wariatka... wysadzi szpital?!  Takie myślenie przyprawiało mnie o dreszcze. Teraz najważniejszy jest dyżur i normalne pacjentki.
Przyjełam już ponad 10 pacjentek, wszystko bez przerwy, bez wytchnienia na myślenie. Nic nie jadłam. Było mi źle psychicznie i fizycznie. Tak naprawdę byłam bez nikogo, najbliższa rodzina w Izraelu, Przemek na misji, a Piotr... no cóż, kocha mnie, ale nie wie o moich problemach, a ja nie chce się wyżalać mu na ramieniu. Szłam korytarzem, chciałam wyjść i zaczerpnąć świeżego powietrza. 

 

4 komentarze: